Dar Kaczyńskiego – po czym poznać geja?

Prezydent Warszawy Lech Kaczyński potrafi rozpoznawać homoseksualistów. Po tym jak w środę 22-letni student zaatakował go jagodowym tortem pan Kaczyński z przekonaniem stwierdził, że był to „przedstawiciel szlachetnego środowiska gejów”. – Bardzo się cieszę i szczerze zazdroszczę, ja takiego daru nie mam, a przydałby się – mówi Robert Biedroń, prezes Kampanii Przeciwko Homofobii.

Tort wylądował na twarzy prezydenta podczas spotkania przedwyborczego PiS na warszawskim Żoliborzu. Po incydencie Lech Kaczyński powiedział: „Nie miałem wątpliwości, że był to przedstawiciel tego środowiska. Na podstawie ogólnego oglądu i specyficznego stylu noszenia się – jego i kilku jego towarzyszy – poza jednym, który nie sprawiał takiego wrażenia”. Atak odebrał jako zemstę za niewyrażenie zgody na paradę homoseksualistów. Student, który tłumaczy, że tort po prostu niechcący wymsknął mu się z ręki, wczorajszy dzień spędził w komisariacie. Postawiono mu zarzut znieważenia funkcjonariusza państwowego. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności do roku.

Robert Biedroń uważa, że w Polsce osobę, która potrafi rozpoznawać homoseksualistów czeka zawrotna kariera. Biznes można zrobić chociażby na specjalnych kursach. Zapewnia, że chętnych nie zabraknie: – Przecież mamy do czynienia z problem społecznej nieobecności homoseksualistów. Badania pokazują, że jest ich dwa miliony, a niewielu się ujawnia. Jak pokazują te same badania tylko 10 proc. naszego społeczeństwa zna osoby homoseksualne. Osoba z takim darem (w środowisku homoseksualistów określany jako gejdar) byłaby niezastąpiona również dla Kościoła katolickiego. Przecież był pomysł na badanie czy kandydat do seminarium jest hetero.

Naukowych metod rozpoznawania gejów nie ma. Są za to stereotypy przypisywane homoseksualistom: – Choćby takie, że uwielbiają koty i operę. Słyszałem też o badaniach, które wykazały, że wśród bliźniąt homoseksualizm występuje częściej – dodaje Biedroń.