,,Fryzjerstwo”

Z EUGENIUSZEM KOLATOREM, byłym wiceprezesem PZPN, rozmawia Jacek Korczak-Mleczko

Panie Prezesie, fakty są takie, iż sobotni „Przegląd Sportowy” opublikował tzw. listę „Fryzjera” zawierającą nazwiska i dossier dwudziestu ośmiu sędziów piłkarskich szczebla centralnego – w tym dziesięciu z ekstraklasy. „Fryzjer” to – jak wiadomo – przebywający we wrocławskim areszcie śledczym Ryszard F. oskarżany o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą ustawiającą mecze. Co na to PZPN?
– Może tak. Z jednej strony, to wszystko, co od kilkunastu miesięcy dzieje się wokół PZPN, jest dla nas mało komfortowe, bo zrzuca się na nas domniemane grzechy innych, a wszystko dzieje się w sosie medialnej – i często nawet politycznej – nagonki. Ale z drugiej strony, związek – nie posiadając przecież uprawnień organów ścigania – marzy tylko o tym, aby sprawy korupcji działaczy, sędziów i piłkarzy zostały jak najszybciej wyjaśnione przez policję i prokuraturę.

Publikacje w „Przeglądzie Sportowym” wyjaśniają wiele…
– Nic nie wyjaśniają! Najsmakowitsze jest to, iż redakcja zaznacza, że broń Boże nie przesądza o udziale wymienionych sędziów w korupcyjnym procederze, a nazwiska dostała nie od F., tylko od „człowieka dobrze zorientowanego w realiach polskiej piłki nożnej”. Była lista Wildsteina, a teraz zafundowano nam listę Tuzimka (zastępca redaktora naczelnego „PS” – przyp. JKM). Ci, którzy się na niej znaleźli, mają przecież udowodnić, iż nie są wielbłądami, złodziejami i oszustami! Dlatego jestem zaskoczony, że redakcja zdecydowała się na publikację czegoś takiego. Uważam, że jest to poszukiwanie taniej sensacji w chwili, gdy prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. No i ciekawe, dlaczego „Przegląd Sportowy” nie opublikował listy dziennikarzy siedzących ponoć w kieszeni F. i bawiących się na bankietach – są podobno nawet zdjęcia – organizowanych przez „Fryzjera” we Wronkach, Poznaniu, czy Barlinku? Dlaczego wreszcie mając tę listę od dłuższego czasu nie zawiadomił prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a zamiast tego wespół z TVP i TVN zorganizował sobie świetną promocję gazety. Czy dla nich liczą się prawda i rzetelność, czy wzrost sprzedaży?

Czy nie uważa Pan, iż jednak wszyscy są winni grzechu zaniechania. O praktykach „Fryzjera” mówiło się na Kolegium Sędziów PZPN, w klubach. Mówili działacze i dziennikarze-specjaliści od futbolu; nie tylko ci od balang.
– Potrzebne są dowody a nie „mówienie”. Więc dobrze, że prokuratura prowadzi śledztwo i je zbiera, a nie posiłkuje się listą z kapelusza. To jest jedyna droga. Dlatego przykro mi, gdy słyszę z Wrocławia, iż PZPN nie chce współpracować z prokuraturą. Jeśli żąda jakichś dokumentów, przekazujemy je natychmiast. Jeśli jednak my prosimy o wiadomości od niej, napotykamy opór. Dochodzi do sytuacji groteskowych, bo nasz Wydział Dyscypliny chce zająć stanowisko w sprawie działaczy i piłkarzy, którym postawiono zarzuty, ale oni dalej są w środowisku. Wzywa ich i pyta, o co jesteście oskarżeni? A oni odpowiadają, iż prokuratura zabroniła tego mówić! Następnego dnia czytam jednak, iż to PZPN chroni oszustów, bo ich nie karze. Ale za co?

Kiedy to się skończy?
– Nie wiem. Oby szybko, choć na rekordowe tempo – jak we Włoszech – nie liczę. Na razie Wydział Dyscypliny postanowił poprosić o wyjaśnienia arbitrów, których nazwiska znalazły się na liście Tuzimka. Arbitrzy wymienieni w artykule rozważają zaś wystąpienie przeciw „Przeglądowi Sportowemu” na drogę sądową z pozwami o naruszenie dóbr osobistych. Bo każdy uczciwy człowiek tak by zrobił, walczyłby o swoje dobre imię do końca. Może się jednak okazać, że dowiemy się niewiele. Bo – powtarzam – w PZPN nie mamy żadnych instrumentów, żeby kogokolwiek zmusić do mówienia. Dlatego liczymy na prokuraturę i na to, że sobotnią publikację potraktuje jako zawiadomienie o przestępstwie. Wierzę, iż przesłuchani zostaną także dziennikarze, bo przecież nie można przez półtora roku ukrywać takiej, jeśli okaże się prawdziwa, wiedzy.
Dziękuję za rozmowę.