To nie jest prywatny folwark

Z Ryszardem Pacławskim, zawieszonym od roku wiceprezesem TVP ds. programowych, rozmawia Monika Woś

Mimo zawieszenia przychodzi Pan do pracy. Co będzie, jak kiedyś na portierni zatrzyma Pana strażnik i powie: Pan tu już nie pracuje?

– Jak zostanę odwołany, to tak się pewnie stanie. Innej możliwości nie przewiduję. Strażnicy pracujący w TVP to bardzo przyjaźni ludzie. Już raz Jan Dworak, prezes TVP, wyprosił Pana z posiedzenia zarządu grożąc interwencją straży. We wrześniu, zgodnie z nowym satutem Telewizji Polskiej, miał Pan zostać odwieszony. Wszystko wskazuje jednak na to, że tak się nie stanie. Wynika to z wczorajszego oświadczenia ministra skarbu.

– Stanowisko ministra jest dziwne i niezgodne z zasadami stosowania prawa. Oznacza ono, że ministra skarbu państwa nie interesuje sytuacja w podległej mu spółce. Przypominam: w Telewizji Polskiej są wątpliwości prawne co do ważności mandatu jednego z członków RN TVP Marka Ostrowskiego – sprawy nie wyjaśniono od roku; zarząd telewizji działa w trzyosobowym składzie, bo dwóch jego członków jest zawieszonych – jeden prawie rok, drugi prawie trzy miesiące – a przyczyny zawieszenia są niejasne. Telewizja Polska nie jest prywatną spółką. To spółka publiczna. A bezczynność ministra Jacka Sochy sprzyja utrzymawaniu stanu zawieszenia i niepotrzebnie go przedłuża. Zastanawiam się, z jakiego powodu minister Socha to robi. Przecież ma odpowiednie instrumenty, które już dawno mogły sprawę rozwiązać. Do wczoraj wydawało mi się, że właśnie po to, aby zakończyć trwający przy Woronicza pat, minister przyjął nowy statut TVP. Najwyraźniej są jakieś powody, których nie znam, ale dla których minister Socha zdecydował się wprowadzić statut będący tylko sztuką dla sztuki. Minister skarbu umywa ręce. W TVP dwóch członków zarządu jest zawieszonych, w związku z czym prezes Dworak ma przy Woronicza władzę absolutną. Od kilku miesięcy rządzi TVP jednoosobowo. A w pamięci brzmią nam jeszcze słowa Macieja Grzywaczewskiego, szefa Jedynki, który stwierdził, że ludzie prawicy – a właście tacy obecnie rządzą telewizją publiczną – „mają zakodowany pluralizm”.

– Moje zawieszenie, podobnie jak zawieszenie Marka Hołyńskiego, to realizacja koncepcji dotyczącej przejęcia władzy w TVP. Nieszczęściem telewizji publicznej jest to, że od początku powołania spółki Telewizja Polska SA, działającej pod dwiema ustawami – ustawą o radiofonii i telewizji oraz pod kodeksem spółek handlowych – nie mówiło się o tym, „jaka jest telewizja publiczna”, tylko „czyja jest telewizja publiczna”. Za obecnego zarządu miało być inaczej. Niestety, jest dokłanie tak samo, a nawet gorzej niż w przeszłości. Zastanawiam się, czy Panowie, Pan i Marek Hołyński nie daliście się po prostu załatwić?

– Dlaczego tak pani sądzi? Powtarzam: nasze zawieszenie to nic innego jak realizacja koncepcji dotyczącej przejęcia władzy przy Woronicza. Co będzie, jeśli NR TVP problemu nie rozwiąże? Przecież rada nadzorcza wcześniej już podejmowała próby rozwiązania pata. Wszystkie bezskuteczne.

– Mam nadzieję, że sąd niezawisły w niedługim czasie zajmie się moim złożonym rok temu w tej sprawie pozwem. W pozwie tym kwestionuję uchwałę, zgodnie z którą zostałem zawieszony. Powodem do jej podważenia jest nie tylko fakt, że można podać w wątpliwość ważność mandatu jednego z członków RN TVP, który brał udział w tym głosowaniu. Większość RN podejmując uchwałę zrobiła to z obejściem prawa, co powoduje, że uchwała ta – właśnie z mocy prawa – jest nieważna. Niestety, terminu rozpoczęcia procesu wciąż nie ustalono. Dziękuję za rozmowę.