Wojna o Irak

Kolejne zwarcie prezydenta z premierem

Stan wojny między prezydentem Lechem Kaczyńskim a premierem Donaldem Tuskiem trwa. Nową strefą działań zbrojnych jest Irak. Tusk planuje wycofać naszych żołnierzy znad Tygrysu i Eufratu do końca października 2008, Kaczyński chce, abyśmy tam zostali. Kto postawi na swoim? Tusk już w swoim exposé zapowiedział, że chce w przyszłym roku wyjść z Iraku. No i – trzeba mu to przyznać – tej zapowiedzi się trzyma. Ogłosił, że we wtorek Rada Ministrów zajmie się wnioskiem w sprawie kolejnego kontyngentu. Wedle jego zapowiedzi, ma to być kontyngent ostatni. Słowo się rzekło, czekamy na efekty.

Oczekiwanie na wyjście naszych żołnierzy z Iraku umilać sobie będziemy śledząc kolejne starcie w wojnie między Tuskiem a Pałacem Prezydenckim. Bo premier udaje, że liczy na wyrozumiałość prezydenta w sprawie Iraku. – Mimo że prezydent Lech Kaczyński ma tutaj trochę odrębne zdanie, to myślę, że dojdziemy do porozumienia także w tej kwestii i że nie będzie blokował procesu wycofywania polskiej misji wojskowej – powiedział.

Jeśli naprawdę liczył na ugodowość Lecha Kaczyńskiego, to się przeliczył. Bo prezydencki minister Michał Kamiński z marszu ogłosił, że Kaczyński nie przyłoży ręki do wycofania naszych wojsk z Iraku. – Nie sądzę, by prezydent podpisał wniosek w sprawie zakończenia misji w Iraku – ogłosił Kamiński. Coś tam oczywiście bąknął, że w sprawie Iraku „jest pole do dyskusji między prezydentem a premierem”. Nie pozostawił jednak żadnych wątpliwości, jak sobie ową „dyskusję” wyobraża. – Prezydent, który jest zwierzchnikiem polskich sił zbrojnych, nie uważa, by należało wycofywać wojska z Iraku do połowy przyszłego roku, liczę na to, że w rozmowie w tej kwestii zostanie wypracowany jakiś kompromis – zapowiedział. Co należy odczytać tak: możemy rozmawiać, ale nasza odpowiedź brzmi „nie”.

Szkopuł w tym, że formalnie nasz mandat na obecność w Iraku wygaśnie z końcem tego roku. A w tej chwili wycofanie się przed 31 grudnia jest logistyczną niemożliwością. Albo więc prezydent podpisze to, co mu rząd podsunie, albo będzie poważny problem. Dlatego też Tusk reagując na wypowiedź Kamińskiego stwierdził, że świadczy ona o jakimś „zamieszaniu w głowie” prezydenckiego ministra. – Jeśli prezydent odmówi podpisania naszego wniosku, to powinniśmy wycofać polskie wojska z dniem 31 grudnia, to jest niemożliwe ze względów technicznych, logistycznych – podkreślił.

Jeśli do tego dojdzie – kontynuował Tusk – to cała odpowiedzialność za bałagan spadnie na Kaczyńskiego. – Prezydent nie może przyjąć na siebie takiej odpowiedzialności. Jeśli prezydent nie zamierza podpisać mandatu, to musiałby mi dać gwarancję, że poprzedni rząd przygotował naszą misję do szybkiego, w ciągu kilku dni wycofania. Wiemy, że tak nie jest – przypomniał Tusk. Kaczyński został więc przez rząd postawiony pod ścianą, co premier z niejaką satysfakcją sam przyznał.

* * *

Panu prezydentowi przypominamy


Art. 134 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej:
1. Prezydent Rzeczypospolitej jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.
2. W czasie pokoju prezydent Rzeczypospolitej sprawuje zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi za pośrednictwem ministra obrony narodowej.

* * *

Z 40 kontyngentów wojsk koalicyjnych w Iraku (łącznie z USA) już 18 zostało odwołanych do swoich krajów. Obecnie pozostaje 21. Kilka państw zmniejszyło liczebność swoich wojsk, a kilka innych szykuje się do odwrotu. W Australii Partia Pracy, która zwyciężyła w niedawnych wyborach, zapowiedziała, że wycofanie się z Iraku będzie stanowić dla niej zadanie numer 1. Australia należała do głównych – obok USA i Wielkiej Brytanii – uczestników inwazji w marcu 2003 r.

* * *

To nie wycofanie, a przedłużenie

Maciej Wieczorkowski, stowarzyszenie Inicjatywa Stop Wojnie:

– Powiedziałbym, że lepiej późno niż wcale. My na początku byliśmy przeciwni w ogóle wysyłaniu wojsk do Iraku. A potem nawoływaliśmy do natychmiastowego wycofania. Cieszę się, że rząd zamierza wojska wycofać. Ale nie mogę nie zapytać: dlaczego dopiero w październiku? Bo równie dobrze obecna zmiana w Iraku mogła być ostatnią. Tusk nie rządzi od wczoraj i nie od wczoraj wiadomo było, że nasz mandat w Iraku wygasa 31 grudnia. Można było wycofać wojska przed końcem roku. Tym samym nie możemy mówić o wycofaniu wojsk z Iraku, bo decyzja Tuska to de facto przedłużenie obecności naszych wojsk w Iraku o kolejne 10 miesięcy. A jeżeli premier przedłuża naszą misję, to powinien odpowiedzieć na pytanie, po co ją przedłuża.

* * *

Nie warto było tam jechać

Z Przemysławem Wielgoszem, redaktorem naczelnym „Le Monde Diplomatique – Polska”, rozmawia Jan Złotorowicz

Rząd chce wycofać się z Iraku, prezydent jest przeciwny. Co z tego będzie?
– Trudno powiedzieć. Dotychczas jakoś nie potwierdziły się żadne zapowiedzi co do wycofania naszych wojsk z Iraku. Nie sądzę, żeby premier był jakoś specjalnie zdeterminowany w tej sprawie. Bardziej podejrzewam, że Tusk obawia się jakichś problemów w przyszłym roku i to wycofanie się z Iraku może być sposobem na podbicie sobie kilku sondażowych punktów. Jest tak czy inaczej szansa, że wycofamy się z Iraku. Tym bardziej że wszyscy to robią. Amerykanie chcą poważnie zredukować swój kontyngent, a Brytyjczycy opuścili Basrę.

Co nam dał pobyt w Iraku?
– Nic. Nie warto było jechać. Ta wojna była złamaniem prawa międzynarodowego. A jak popatrzymy na jej konsekwencje, to są one opłakane – ponad pół miliona cywilnych ofiar, a są to dane z października zeszłego roku. Prawie 3 mln ludzi musiało z Iraku uciekać i są to uchodźcy, o których Europa i Polska nie chcą pamiętać. No i nastąpiła destabilizacja w całym regionie, co ma fatalne skutki dla gospodarki światowej. Gigantyczne zyski ma tylko kilkadziesiąt korporacji, jak Halliburton, czy Shell i inne korporacje naftowe. A dla całej reszty ta wojna to straty.

To dlaczego prezydent chce, żebyśmy tam dalej tkwili?
– Nasz prezydent słynie ze swojego serwilizmu wobec Stanów Zjednoczonych. Takie jest przecież tło jego konfliktu z Radkiem Sikorskim. Bo choć trudno było sobie wyobrazić polityka bardziej proamerykańskiego od Sikorskiego, to właśnie takim politykiem jest Kaczyński. Sikorski próbuje sprzedać skórę Amerykanom, ale nie za darmo. Targuje się. A Kaczyński najwyraźniej uważa, że należy oddawać się Amerykanom za darmo z czystej miłości.

Dziękuję za rozmowę.