Żyjemy w czasach, w których społeczeństwo bywa mocno podzielone – od polityki, przez światopogląd, po tak błahą sprawę jak gusta filmowe. W mediach społecznościowych różnice zdań często przeradzają się w zażarte kłótnie, a każdy okopuje się we własnej bańce informacyjnej. A gdyby tak… usiąść razem przy kawie i po prostu porozmawiać?
Coraz więcej osób w Polsce dochodzi do wniosku, że spokojny dialog z oponentem może zdziałać więcej niż internetowy hejt. Tak narodził się fenomen, który roboczo nazwiemy “Kawiarnie Spornych” – dyskusyjne kluby, w których spotykają się ludzie o przeciwnych poglądach, by w kulturalnej atmosferze debatować zamiast się kłócić.
Gdy przeciwnicy siadają przy jednym stole
Wyobraź sobie niewielką kawiarnię, gdzie przy stoliku jeden obok drugiego siedzą zwolennik i przeciwnik danej opcji – politycznej, światopoglądowej czy jakiejkolwiek innej. Rozmawiają. Słuchają się nawzajem. Brzmi jak utopia? A jednak takie inicjatywy realnie działają. Już w 2012 roku młode małżeństwo z Wodzisławia Śląskiego wpadło na pomysł założenia kawiarni, w której miały spotykać się osoby o skrajnie różnych poglądach (historia została opisana w serwisie natemat.pl). Ich własny związek był dowodem, że można się kochać, choć jedno jest “z lewej”, a drugie “z prawej” strony sceny politycznej. Postanowili więc stworzyć neutralną przestrzeń do otwartej dyskusji.
W swojej klubokawiarni (nomen omen nazwanej Hobby Cafe “Krzyżówka”) ustawili nawet tematyczne stoliki dyskusyjne, przy których gromadzić się mieli ludzie o odmiennych zdaniach. Jak podkreślała właścicielka, nie chodziło o lansowanie jakiejś ideologii, tylko postawienie na dialog – żeby każdy miał szansę się wypowiedzieć i skonfrontować swoje poglądy z kimś z przeciwnego obozu.
Od tamtej pory minęło trochę czasu, a potrzeba rozmowy ponad podziałami tylko wzrosła. W ostatnich latach powstało sporo inicjatyw, których celem jest łączenie “wrogich” plemion w konstruktywnym dialogu. Działa to na różną skalę – od kameralnych klubów dyskusyjnych spotykających się w realnych kawiarniach, po duże projekty online. Uczestnicy rozmawiają na żywo lub przez internet na zaproponowane tematy społeczne (aborcja, imigracja, Unia Europejska i inne zapalne kwestie). W środku wielu z nas tęskni za normalną debatą, w której nie chodzi o to, by “pokonać” przeciwnika, tylko go zrozumieć.
Czym jest “Kawiarnia Spornych” i jak to działa?
Określenie “Kawiarnia Spornych” można rozumieć jako metaforę miejsca (fizycznego lub wirtualnego), gdzie spotykają się osoby o spornych stanowiskach w jakiejś sprawie. Można je też nazwać kafejkami dialogu. Istotą takiego klubu dyskusyjnego jest kilka prostych zasad: rozmawiamy spokojnie, słuchamy siebie nawzajem, nie obrażamy się i nie staramy za wszelką cenę przekonać innych do swoich racji. To bardziej dialog niż debata. W tradycyjnej debacie celem jest wygrana – masz udowodnić, że to Ty masz rację, często przerywasz drugiemu i punktujesz błędy. Natomiast w dialogu celem jest wzajemne zrozumienie. Możemy się nie zgadzać, ale staramy się pojąć, dlaczego ktoś myśli inaczej i znaleźć choćby skrawek wspólnej płaszczyzny.
W praktyce spotkania takich klubów przybierają różną formę. Bywają organizowane cykliczne wydarzenia w kawiarniach – np. raz w tygodniu grupa chętnych zbiera się w lokalu i dyskutuje na ustalony wcześniej temat. Często zapraszany jest moderator, który pilnuje kultury rozmowy i daje głos każdemu po kolei. Istnieje nawet formalna metoda zwana “Kawiarnia Obywatelska” (nie jest to w żaden sposób związane z partią polityczną), gdzie przy jednym stole zasiada 8–10 osób i przechodzi się przez rundę prezentacji swoich stanowisk, rundę komentarzy i ogólną dyskusję. W Polsce technika ta bywa wykorzystywana na spotkaniach lokalnych społeczności, bo pomaga budować relacje między uczestnikami i uczy szacunku do odmiennych opinii. Kluczem jest nieformalna atmosfera – stąd właśnie kawiarnia, a nie sala konferencyjna. Przy kawie czy herbacie ludzie czują się swobodniej i łatwiej przełamać pierwsze lody.
Inny model to debaty oksfordzkie, popularne wśród młodzieży i studentów – ale one znów są nastawione na rywalizację (drużyny “za” i “przeciw” tezie). Kawiarnia Spornych to raczej wspólne poszukiwanie zrozumienia, trochę jak “Sokrates Cafe”, gdzie ludzie różnych przekonań spotykają się, by przegadać ważny temat filozoficzny lub moralny. Tu nikt nie ogłasza werdyktu kto wygrał – sukcesem jest fakt rozmowy i to, że udało się dostrzec w “przeciwniku” po prostu drugiego człowieka, nie zaś wroga.
Żeby takie spotkania miały sens, uczestnicy muszą przestrzegać pewnych reguł. Zwykle są to zasady typu: szacunek, ciekawość, akceptacja i otwartość. Szanuj prawo innego do własnego zdania, nie przerywaj, nie obrażaj. Podejdź do rozmowy z ciekawością, zadawaj pytania – zamiast wygłaszać sądy o rozmówcy, dowiedz się, czemu myśli inaczej.
Bardzo ważne jest wstrzymanie się od ocen i etykietowania – zamiast stwierdzać “to głupie”, można powiedzieć: “pomóż mi zrozumieć, dlaczego tak uważasz”. Taka postawa naprawdę działa cuda. Okazuje się, że gdy rozmawiamy twarzą w twarz, znika internetowa anonimowość i łatwiej o empatię. Nagle “ten drugi” przestaje być stereotypem czy awatarem z Facebooka, a staje się realną osobą, która ma swoją historię, doświadczenia i w sumie często podobne troski.
Fenomen na polskim gruncie
Skąd wziął się w Polsce ten trend “łączenia przeciwników przy stoliku”? W dużej mierze jest to oddolna odpowiedź na wszechobecną polaryzację. Polacy mają dość ciągłych kłótni i chcą spróbować czegoś konstruktywnego. Zwłaszcza młodsze pokolenie, wychowane już w pluralistycznym społeczeństwie, szuka sposobów, by tę narastającą wrogość między różnymi grupami jakoś rozbroić. Po burzliwych latach, pełnych ostrych sporów politycznych, pojawiło się zmęczenie konfliktem. Fenomen Kawiarni Spornych to taki mały społeczny eksperyment: sprawdźmy, czy normalna rozmowa ponad podziałami jest w ogóle możliwa.
Na szczęście wiele wskazuje na to, że tak – jest możliwa i ma się coraz lepiej. Powstają inicjatywy typu meet-up, gdzie organizator ogłasza temat i każdy chętny (niezależnie od poglądów) może przyjść podyskutować. Przykładowo w dużych miastach odbywają się spotkania, na których liberał rozmawia z konserwatystą, katolik z ateistą, weganin z myśliwym – konfiguracje są przeróżne.
Często partnerami takich działań są lokalne biblioteki, domy kultury albo NGOsy promujące dialog obywatelski. Bywa, że na spotkania zaprasza się moderatorów z doświadczeniem lub psychologów, którzy pomagają w trudniejszych momentach (bo emocje czasem jednak się pojawiają). Ale celem nie jest zagłaskać różnice – one mogą pozostać. Ważne, by nauczyć się z nimi żyć, a nawet współpracować pomimo nich.
Co ludzie wynoszą z takich klubów dyskusyjnych? Przede wszystkim przełamują własne uprzedzenia. Ktoś, kto całe życie myślał, że np. zwolennicy przeciwnej partii są “głupi” lub “źli”, nagle odkrywa, że po drugiej stronie jest normalny człowiek – sąsiad, kolega z pracy – który w wielu sprawach ma podobne obawy, tylko inaczej je artykułuje. Taka rozmowa zmniejsza strach przed “innymi”. Zamiast wroga mamy oponenta, a to już wielka różnica.
Co ciekawe, dialog bywa też oczyszczający. Ileż można żyć w przekonaniu, że po drugiej stronie tylko nienawidzą i knują zło? Spotkanie się i spokojna wymiana zdań potrafi zdjąć z serca ten ciężar. Zamiast stale się złościć na abstrakcyjnych “onych”, człowiek pogada, pokłóci się na argumenty, wypowie żale – i czuje ulgę. Widzi przy tym, że ta druga osoba też czasem przyzna mu rację w jakimś drobiazgu, zażartuje, uśmiechnie się. Nagle zaczynamy dostrzegać swój wspólny mianownik jako ludzi, a nie tylko podział “my-oni”.
Dialog zamiast kłótni – czy to się opłaca?
Ktoś mógłby zapytać: po co w ogóle rozmawiać z kimś, z kim się fundamentalnie nie zgadzam? Czy to cokolwiek zmieni? Otóż paradoksalnie – zmienia bardzo wiele, nawet jeśli nikt nikogo nie przekona od razu. Po pierwsze, uodparniasz się na tak zwany efekt “bańki informacyjnej”. Konfrontujesz swoje przekonania z kontrargumentami, więc widzisz, gdzie Twoje rozumowanie może mieć luki. To poszerza horyzonty i czyni Cię bardziej odpornym na manipulacje. Po drugie, uczysz się empatii i sztuki słuchania. W życiu prywatnym i zawodowym to bezcenna umiejętność – zrozumieć cudzy punkt widzenia. Po trzecie, zmniejszasz poziom gniewu i frustracji. Zamiast narastać w milczeniu lub rzucać obelgami online, wyrzucasz z siebie argumenty w kontrolowanych warunkach i otrzymujesz odpowiedź. Często okazuje się, że “ta druga strona” wcale nie jest tak straszna, jak malują ją media czy internetowi krzykacze.
Fenomen klubów dyskusyjnych łączących przeciwników pokazuje, że demokracja wymaga dialogu – nawet minimalnego. Możemy się spierać, ale musimy umieć rozmawiać, bo inaczej społeczeństwo się rozpadnie na wrogie plemiona. Na szczęście, coraz więcej osób to rozumie i dlatego inicjatywy oddolne typu Kawiarnia Spornych zyskują na popularności. Warto podkreślić, że często stoją za nimi zwykli ludzie – nie politycy ani zawodowi mediatorzy, ale np. grupka znajomych, która miała dość kłótni na Facebooku i postanowiła przenieść dyskusję do realu. Albo organizacja studencka, która stwierdziła, że na uczelni przydałyby się spotkania integrujące osoby o różnych poglądach.
Jeśli czujesz, że Ty też masz dość krzyku i chciałbyś konstruktywnie pogadać z “tym drugim obozem”, rozejrzyj się w swoim mieście. Być może działa tam jakiś klub dyskusyjny otwarty dla wszystkich. A jeśli nie – zawsze możesz spróbować zainicjować własny. Wystarczy kilka chętnych osób, odrobina dobrej woli i dogadane zasady. Można zacząć od małego grona: np. zaproś do domu czy do kawiarni znajomego lub sąsiada, o którym wiesz, że ma odmienne zdanie na jakiś temat, i porozmawiajcie szczerze przy herbacie. To czasem trudne, ale bardzo rozwijające doświadczenie.
Fenomen Kawiarni Spornych polega na tym, że zwykli ludzie biorą sprawy w swoje ręce i zamiast czekać, aż “góra” (czyli politycy) zaczną świecić przykładem kultury, sami tworzą małe wysepki normalności w oceanie konfliktu. Każda taka rozmowa to krok w stronę lepszego zrozumienia się nawzajem. Może nie od razu pokochamy oponentów, ale przestaniemy się tak zaciekle nienawidzić – a od tego już prosta droga, by wspólnie działać dla dobra wspólnego, nie tylko swojej bańki. Warto spróbować, bo jak mówi znane powiedzenie: “zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. A zgoda rodzi się właśnie od dialogu – czasem nawet w gwarnej kawiarni, wśród spornych (choć bardzo ciekawych) rozmów.
tm, Zdjęcie dodane przez ELEVATE z Pexels
