Teczka-niewidka – Tajemnice IV RP

Gdy już wszyscy spodziewali się, że Trybunał Konstytucyjny wybije zęby ustawie lustracyjnej, premier Jarosław Kaczyński, próbując „ucieczki do przodu”, opowiedział się za otwarciem archiwów Instytutu Pamięci Narodowej. Na czym miałoby to polegać? – Na pewno nie powinny być upublicznione informacje dotyczące życia prywatnego. Wiem, że w tych teczkach jest wiele prawdy, ale i nieprawdy w sprawach intymnych, dlatego ich ujawnienie byłoby wielką krzywdą dla wielu ludzi, a ja nie jestem świnią.

Żeby zwiększyć swoją wiarygodność, premier przypomniał, że teczki – zarówno jego, jak i jego prezydenckiego brata – już dawno są opublikowane w internecie. Szkopuł w tym, że teczki szefa rządu w internecie nie ma. Jeśli była, to się zmyła.

Sylwia Kwas, rzeczniczka Klubu Parlamentarnego PiS, powiedziała nam, że musi sprawdzić, gdzie wisi teczka Kaczyńskiego, a potem już nie odbierała telefonu. Wiceszefowa klubu PiS Jolanta Szczypińska, która „gdy zamyka oczy, widzi premiera”, na pewno musiałaby coś wiedzieć o znikającej teczce, ale mimo wielokrotnych prób, nie udało się nam z nią zamienić więcej niż jednego słowa.

Stefan Niesiołowski, senator PO, pochwalił się nam za to, że miał okazję oglądać teczkę premiera. – Czytałem tę teczkę i jest w niej przyzwoity życiorys trzeciorzędnego opozycjonisty – ocenia Niesiołowski. Dodaje, że teczkę mu przysłano z PiS-u. Było to po tym, jak obecny premier ogłosił, że jego teczka była fałszowana. – Kiedyś się dziwiłem, że jakoś nikomu nie fałszowali teczki, tylko Kaczyńskiemu sfałszowali teczkę. Wtedy mi ją przysłali – opowiada.

Sprawa teczki szefa rządu od samego początku budziła kontrowersje. Premier ujawnił ją dopiero 11 miesięcy po złożeniu takiej obietnicy wyborczej. Szef rządu tłumaczył, że nie było to proste, bo właśnie okazało się, że jego teczka została sfałszowana. Wynikało z niej podobno, że SB zaczęła interesować się Kaczyńskim w 1976 r., a przestała w sierpniu 1982 r. Wtedy zapisano, że Jarosław nie prowadzi szkodliwej działalności. Teczkę przekazano do archiwum. Premier podkreślał, że w materiałach na jego temat są dwie sfałszowane notatki. Złożył nawet w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie. Także Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, polecił swoim ludziom wyjaśnić podejrzenia.

Śledztwo w sprawie tego fałszerstwa niby jest, ale jakoś dziwnie o nim cicho. Rzeczniczka prasowa warszawskiej prokuratury nie potrafiła nam wczoraj odpowiedzieć na pytanie, co się z nim dzieje, czy poszukiwania fałszerzy przyniosły już jakieś wyniki. Mówiło się, że w fałszowaniu teczki premiera maczał palce słynny płk Lesiak…

– Najpierw robi się wielki szum, wrzask, a potem, gdy sprawa traci nośność polityczną, zaczyna być o niej cicho. Jestem przeciwnikiem takiej polskiej cechy, że zaczyna się wielka afera i prawie żadna się nie kończy. Chciałbym więc się dowiedzieć, czy płk Lesiak, który był kreowany prawie na polskiego bin Ladena, fałszował tę teczkę, czy nie? – komentuje Niesiołowski.

No właśnie, proszę prokuratury – co z tą teczką? Gdzie fałszerze, gdzie akt oskarżenia?

(wpis archiwalny z 2007r.)