Żniwa nadziei

Są lekarze, a wśród nich są gangsterzy. Pierwsi nie wchodzą w kolizję ze złożoną przysięgą, drudzy psują opinię środowisku medycznemu przez swoją pazerność i chciwość. Bydgoszcz ma ostatnio pecha.

W styczniu przyłapano na braniu łapówek szefa neurochirurgii szpitala uniwersyteckiego. Ostatnio wyszło na jaw, że ten sam lekarz uczestniczył w eksperymencie, w którym wykorzystywano dzieci. Prof. Heliodor K. firmował swoim nazwiskiem zespół, w którym naukowiec rodem z Krakowa brał pieniądze w zamian za nadzieję, jaką niosła szczepionka przeciwko nowotworowi mózgu.

ZA KAŻDĄ CENĘ

Kiedy umiera stary człowiek, potrafimy zrozumieć prawa przyrody i jakoś jego śmierć przeżyć. Odruch buntu się rodzi, gdy ciężko choruje albo umiera dziecko. Alicja od kilku tygodni przebywa w Centrum Onkologii w Warszawie. Jeszcze dobrze nie rozpoczęła życia, a już musi liczyć się z odejściem. Przechodzi radioterapię, lecz umiejscowienie zmian w mózgu nie daje większych nadziei. – Po kilku tygodniach badań lekarze stwierdzili u córki glejaka w lewej półkuli ciemieniowej i obrzęk mózgu – mówi jej matka. – Pierwsze badanie rezonansem magnetycznym wykazało, że guz mierzy trzy centymetry, po drugim rezonansie okazało się, że przybyły jeszcze dwa. Wiemy, czym grozi glejak. Lekarze uświadomili nam, że nowotwór ten atakuje całą tkankę glejową i nawet po operacyjnym usunięciu odnowi się w innym miejscu. Jesteśmy przygotowani na najgorsze. Nie tracimy jednak nadziei. Słyszeliśmy o leku o nazwie temodal, lecz koszty nas przerażają. Jurek z Krakowa ma 21 lat. Guz zaatakował u niego prawy ciemieniowy płat skroniowy. Pierwszą operację przeszedł w 2002 roku. Potem poddał się radioterapii oraz leczeniu refundowanym temodalem. W połowie 2004 roku tomografia komputerowa wykazała, że guz odrodził się prawie w tym samym miejscu. Przyszłość Jurka nie jest różowa, żeby nie powiedzieć – czarna. – Każdy tydzień przybliża mnie do końca – zwierza się. – Chciałbym żyć. Zapłacę każdą cenę, poddam się każdemu eksperymentowi, by przedłużyć swój czas.

Znam setki podobnych życiorysów. Znam tę dramatyczną chęć życia mimo wszystko. Przemek z Włocławka wygrał cudowny los na loterii życia. – Są na świecie ludzie, którzy byli szybsi od tego straszliwego guza. Ja do nich należę. Choć mój przypadek to rzadkość, nie traćcie nadziei. Nadzieja to rzecz cudowna, daje siłę i wolę przetrwania. Żyć chcą wszyscy, nie mniej niż Alicja, Jurek i Agnieszka. Pod pojęciem „guz mózgu” kryje się wiele różnych chorób – od łagodnych po złośliwe. Guz to wszelkiego rodzaju zmiany chorobowe, które ujawniają się jako dodatkowa masa wewnątrz czaszki. Może to być proces zapalny, zwyrodnieniowy lub nowotworowy. Glejaki są wyjątkowo wredne. Ponieważ naciekają, nikomu nie udało się chirurgicznie usunąć ich w całości. Odradzają się jak Feniks z popiołów. – Podstawy teoretyczne pod leczenie ukierunkowujące odpowiedź układu obronnego organizmu na komórki nowotworowe guza mózgu opracowano na Uniwersytecie J. Hopkinsa w Baltimore – mówi prof. Marek Harat z wojskowego szpitala klinicznego w Bydgoszczy. – Tam i na Uniwersytecie La Jolla w Kalifornii znajduje się światowe centrum programu immostymulującego leczenia glejaka. Okazało się, że w ścianie komórek glejowych nowotworów mózgu występują grupy gambiozytów, które są charakterystyczne tylko dla tych komórek. To stało się podstawą do przygotowania szczepionki. Naukowcy i lekarze spodziewają się, że spowoduje ona uodpornienie organizmu na nowotwór. Leczenie immunologiczne nie jest czymś nowym. – Brakowało nam tego, żeby znaleźć coś, co różni komórki nowotworowe od innych komórek, i może spowodować uaktywnienie układu odpornościowego – dodaje neurochirurg. – Szczepionka jest alternatywą dla klasycznego leczenia nowotworowego, czyli operacji, napromieniowania, chemioterapii. Leczenie immunologiczne i genetyczne budzi największe nadzieje.

INTERES Z DIABŁEM

Tonący brzytwy się chwyta. Trudno się dziwić. – Nasz świat zawalił się dokumentnie – mówi matka umierającej 10-latki. – Córka leży pod respiratorem. Jestem lekarzem i powinnam myśleć racjonalnie, jednak poddaję się najbardziej nawet nieprawdopodobnym hipotezom. Śledzę serwisy neurochirurgiczne w sieci internetowej. Diabłu bym duszę zaprzedała, byleby znaleźć dobre rozwiązanie dla córki. Każda wieść o nowym sposobnie na glejaka działa niezwykle sugestywnie na tysiące ludzi z nowotworami mózgu. Do klinik i szpitali dzwonią rodziny chorych i ich opiekunowie. Nadziei nie tracą nawet ci, którzy już prawie odchodzą.

Profesor Heliodor K. wraz z nowym rokiem przebojem wszedł na łamy prasy oraz anteny stacji radiowych i telewizyjnych. Nie za sprawą swoich umiejętności, a dzięki obłupianiu pacjentów, którzy swoje nadzieje oddali w jego ręce. Informowaliśmy niedawno, że profesora zatrzymano pod zarzutem wymuszania i przyjmowania łapówek. Prokuratorzy mają już potwierdzenie na blisko 60 tysięcy złotych, odebranych przez pazernego lekarza ludziom, którzy często musieli się zapożyczać, by tylko uchronić nadzieje przed zgaśnięciem. W połowie marca Heliodora K. wypuszczono z aresztu. Koledzy po fachu z zakładu medycyny sądowej orzekli, iż jego stan zdrowia nie pozwala na przebywanie w areszcie. Zła seria nie opuszcza naukowca i medyka. Pod koniec lutego komisja bioetyczna Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zawiesiła prace zespołu zajmującego się genetycznymi uwarunkowaniami leczenia glejaka. W skład tej grupy wchodzili dr Jerzy Trojan i prof. Heliodor K. Pojawiły się uzasadnione opinie, iż za eksperymentem medycznym stały pieniądze. Brano je od rodziców dzieci chorych na nowotwory. W ten sposób opłacano szczepionkę. Szczepionka, jak każda nowość, niosła nadzieję. W takiej sytuacji koszty nie są ważne. Matka i ojciec uczynią wszystko dla dobra dziecka.

WPADKA PRZEZ KONTO

W 2003 roku ówczesny Komitet Badań Naukowych przyznał grant wysokości 300 tysięcy złotych na badania nad genetyczną terapią glejaków. Komisja Bioetyczna, w Akademii Medycznej w Bydgoszczy (od listopada 2004 – Collegium Medicum UMK w Toruniu), powołała zespół neurochirurgów, który stanął przed zadaniem przebadania 20 chorych. Zadanie polegało na otwarciu czaszki, pobraniu wycinka nowotworu, hodowli komórek i ich modyfikacji. W ten sposób powstawała szczepionka. W styczniu do Komisji Bioetycznej dotarł list, w którym krewna pacjenta pytała o numer konta, na które może wnieść opłatę za szczepionkę. Teraz można było, jak po nitce do kłębka, dojść do prawdy o eksperymencie firmowanym przez prof. Heliodora K. Jego współpracownik dr. Jerzy Trojan praktykował za pieniądze, a co najgorsze – wciągnął do swoich finansowych zainteresowań dzieci i ich rodziców.

Prof. Heliodor K. poza tym, że utracił posadę kierownika neurochirurgii w szpitalu uniwersyteckim, został zawieszony w czynnościach nauczyciela akademickiego. Dr Jerzy Trojan wyjechał do Francji i prawdopodobnie nie wróci do Polski, bo grunt zapalił mu się pod nogami. Trojan pojawił się w Bydgoszczy w 2001 r., poprzedzony sławą ponad 200 publikacji naukowych, głównie poświęconych genetycznej terapii noworodków. Wcześniej pracował jako adiunkt w Collegium Medicum UJ. Specjalnie dla J. Trojana ówczesna Akademia Medyczna w Bydgoszczy powołała katedrę i zakład genoterapii. 11 kwietnia 2003 roku podczas bydgoskiego Festiwalu Nauki „Medicalia” Trojan wygłosił wykład o terapii genowej, jako nowej szansie dla chorych na raka mózgu czy kości. Naukowiec dowodził, iż mimo rozwoju techniki chemioterapia i radioterapia nie przynoszą pożądanych skutków. Lepsze są tzw. szczepionki przeciwnowotworowe stosowane w immunogenoterapii, które powodują zmniejszenie, albo wyeliminowanie złośliwości guzów. Ta metoda polega na wstrzyknięciu pacjentowi zmodyfikowanych genetycznie komórek nowotworowych lub zmodyfikowanych limfocytów. W obu przypadkach daje to zwiększenie odporności immunologicznej skierowanej przeciwko rozwijającemu się nowotworowi. Za te szczepionki od rodziców śmiertelne chorych dzieci lekarz brał pieniądze.

Piotr Schick (wpis archiwalny z 2005r.)