Ateiści podnoszą się z kolan

RELIGIA * Można będzie łatwiej wystąpić z Kościoła?

Watykan zrobił krok w stronę uregulowania zasad apostazji – występowania z szeregów Kościoła katolickiego. Papieska Rada ds. Interpretacji Tekstów Prawnych rozesłała do poszczególnych episkopatów – także do polskiego – pismo określające procedurę apostazji. Odejść oficjalnie z Kościoła może każdy, kto podejmie taką „wewnętrzną decyzję” i na piśmie przedstawi ją swojemu proboszczowi. Polscy apostaci liczą, że zalecenia Watykanu zmienią praktykę urzędników tutejszego Kościoła. Efekty nagłośnienia problemu już widać.

Zbigniew Kaczmarek, taksówkarz z Olecka, prawa do apostazji szukał w sądzie. Pozwał ks. Edmunda Łagodę, proboszcza parafii pw. Najświętszej Marii Panny Królowej Polski w Olecku. Kaczmarek domagał się zmuszenia duchownego do skreślenia jego nazwiska z listy wiernych. Wcześniej próbował załatwić to osobiście z księdzem. Tłumaczył, że jest ateistą, nie uczestniczy w życiu Kościoła, a chrzest przyjął nieświadomie, kiedy był małym dzieckiem. Złożył też u proboszcza tzw. akt apostazji, czyli świadomego i dobrowolnego odstąpienia ze wspólnoty wiernych. Ksiądz jednak obraził się i odmówił przyjęcia dokumentów. Kaczmarek proces przegrał. Dwa miesiące temu Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że apostazja to wewnętrzna sprawa Kościoła katolickiego.

Mimo porażki, sprawa Kaczmarka jest na dobrej drodze. – Po przegranej znów poszedłem do księdza z tym samym aktem apostazji. Tym razem przyjął mnie elegancko, pełna kultura, w ciągu 10 minut dwa razy uścisnęliśmy sobie dłoń. Dokument przyjął bez żadnych problemów. Przeprowadził rozmowę duszpasterską. Obiecał załatwienie sprawy z biskupem i parafią, w której znajduje się moja księga chrztu – opowiada „TRYBUNIE” pan Zbigniew. Sprawa jest w toku.

– Proboszcz załatwia ją naprawdę po ludzku – przekonuje Kaczmarek. Co zmieniło podejście księdza? – Nie jestem pewien. Podejrzewam, że pewien wpływ miała tu dyrektywa z Watykanu – przyznał nasz rozmówca.

Chodzi o stanowisko kard. Juliana Herranza, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Interpretacji Tekstów Prawnych, opublikowane przez diecezję płocką. Choć zdaniem hierarchy, człowiek ochrzczony zawsze pozostanie w „sakramentalnej więzi przynależności do Ciała Chrystusa”, która „nie zostaje umniejszona z powodu jakiegokolwiek aktu lub faktu odstąpienia”, to jednak formalne wystąpienie z szeregów Kościoła jest możliwe. Potencjalny apostata musi zadeklarować „wewnętrzną decyzję odstąpienia od Kościoła” i zamanifestować ją poprzez złożenie proboszczowi lub biskupowi oświadczenia na piśmie, a „kompetentna władza kościelna” musi przyjąć ten fakt do wiadomości. Aktu apostazji może dokonać tylko osoba pełnoletnia „w sposób osobisty, świadomy i wolny”. „W tych przypadkach kompetentna władza kościelna winna zadbać, aby w księdze ochrzczonych została umieszczona adnotacja wyraźnie mówiąca o zaistnieniu »defectio ab Ecclesia catholica actu formali«” – czytamy w piśmie kard. Herranza. Hierarcha liczy, że episkopat Polski „dobrze zrozumie powody duszpasterskie sformułowania tych norm”. Przyznał, że jego dyrektywa wynika z licznych, płynących z całego świata pytań o sposób postępowania z apostatami.

– Treść pisma z Watykanu zgodna jest ze stanem faktycznym tej sprawy w Polsce – uważa Jarosław Milewczyk z portalu internetowego Apostazja.pl. Kościół bowiem wymaga takiej procedury, jaką zalecił kard. Herranz. – Tak było i w moim przypadku. Ale są wyjątki. Dwa dni temu zgłosił się do mnie pan z Krakowa, który uruchomił całą procedurę. Kuria wprawdzie przyznała, że ma do tego prawo, ale nie otrzyma informacji o dokonanej adnotacji w księdze chrztu, ponieważ w momencie złożenia aktu apostazji przestaje być członkiem Kościoła i jako takiemu władza kościelna nie przedstawi dokumentu. Luźna interpretacja przepisów jest więc wśród urzędników Kościoła w Polsce dość powszechna – tłumaczy Milewczyk. Jego zdaniem, nawet po otrzymaniu zaleceń z Watykanu, wiele zależeć będzie od dobrej woli lokalnego proboszcza.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy Milewczyk spotkał się z kilkudziesięcioma przypadkami apostazji. Wprawdzie w żadnym z nich nie doszło do odmowy apostazji, ale „zdarzają się przypadki dość nieprzyjemnego traktowania”. Milewczyk odradza jednak kierowanie sprawy do sądu. – Nie w takiej sytuacji politycznej. Zawsze zresztą ciekawiło mnie, co by się stało, gdyby np. wyznawcy hinduizmu odmawiali komuś wystąpienia ze swoich szeregów. Czy okrzyknięto by ich sektą? – pyta.

– Takie wytyczne mogą ucywilizować zachowanie urzędników kościelnych. Przecież bądź co bądź są to zalecenia Watykanu. Dla księdza w Olecku moja decyzja była ogromnym zaskoczeniem. Nie wiedział, jak się znaleźć – uważa natomiast Kaczmarek. Wiedza dociera zresztą nie tylko do duchownych, ale też do zwykłych ludzi – w Olecku pojawiła się kolejna osoba gotowa do apostazji. Nie miała żadnego problemu z załatwieniem formalności w parafii.

Jak na razie najważniejszą bronią pozostaje Internet i media. Po każdym artykule prasowym portale informujące o apostazji przeżywają oblężenie, mając nawet kilkadziesiąt tysięcy wejść dziennie. Tylko do Milewczyka w ciągu półtora miesiąca zgłosiło się ok. 40 osób gotowych dokonać aktu apostazji. Z kolei przez dziewięć miesięcy na portalu Apostazja.info zarejestrowało się 247 apostatów. Ostatni – tydzień temu. To tylko niewielka część osób, które porzuciły Kościół.
Potencjalnych apostatów są w Polsce tysiące. Już w maju br. „TRYBUNA” informowała – powołując się na badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego – że spada liczba katolików (patrz ramka).

Pan Zbigniew nie zamierza poprzestać na akcie apostazji. W przyszłości zamierza poprosić
miejscowego biskupa o wydanie wszystkich dotyczących go akt kościelnych. Kaczmarek: – Wszystko na podstawie ustawy o ochronie danych osobowych. Jeśli potraktują mnie brzydko, nie wykluczam, że znów pójdę do sądu.

(*)Piotr Skura (wpis archiwalny z 2007r.)