Smak puddingu poznaje się w czasie jedzenia

Z MIECZYSŁAWEM F. RAKOWSKIM rozmawia Jarosław Karpiński

Panie Premierze, Pan pierwszy postawił publicznie postulat rozdzielenia funkcji szefa rządu i przewodniczącego SLD. Wyszło po Pana myśli.
– Pisałem o tym w liście do kierowniczych gremiów SLD na miesiąc przed ostatnim kongresem partii. Wówczas okrężną drogą otrzymałem odpowiedź od premiera Leszka Millera, że tradycją w socjaldemokracji jest, iż szef zwycięskiej partii kieruje także rządem. To dobrze, że premier w końcu jednak podjął decyzję o rezygnacji z kierowania partią.

Czy w ślad za Millerem powinni pójść wiceprzewodniczący SLD, którzy łączą funkcje w partii i rządzie?
– Nie mam zdania na ten temat. Sądzę, że wiceprzewodniczący Sojuszu, którzy zasiadają także w rządzie, powinni to rozważyć, a kompetentne ciało partii zająć w tej sprawie stanowisko.

Kto, według Pana, mógłby pokierować partią?
– Na pewno nie ktoś z dotychczasowego grona liderów, których znamy bardzo dobrze z telewizji. Czyli nie ktoś z wąskiego kierowniczego kręgu partii i rządu.

Wykreowanie zupełnie nowej twarzy będzie chyba bardzo trudne.
– Są takie twarze.

Decyzja Millera to tylko jeden z elementów, które mogą doprowadzić do poprawy notowań lewicy. Co jeszcze doradziłby Pan swoim kolegom?
– Jeśli ta zmiana dokona się na konwencji SLD 6 marca, należy odczekać i zobaczyć, jakie będą opinie w społeczeństwie. Dla opinii publicznej centralną postacią jest premier a nie szef partii.

No właśnie. Nie obawia się Pan, że dojdzie do dwuwładzy w SLD?
– Tego się akurat nie obawiam. Życzyłbym sobie, by nowy przewodniczący partii zajął merytoryczne, krytyczne stanowisko wobec polityki rządu w różnych sektorach ważnych dla życia publicznego.

Ale co jeszcze może zrobić SLD?
– Sojusz musi wrócić do źródeł. Do programu wyborczego, do tego, czego nie zrealizowano. To jest przyczyną katastrofalnego spadku zaufania do rządu i partii.

Co z planem Hausnera?
– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Przyjmuję interpretację, którą przedstawiają wicepremier Hausner i rząd. Nie znam natomiast szczegółów, które pozwoliłyby mi na wydanie jednoznacznej opinii.

Może razem z realizacją planu Hausnera Sojusz powinien podjąć ofensywę światopoglądową?
– Klub SLD zapowiada, że będzie forsował w Sejmie pakiet odpowiednich ustaw i wierzę, że tak się stanie, bo to jest właśnie powrót do programu wyborczego. Przy czym myślę, że argumentacja używana swego czasu, iż np. nie ma co przedkładać Sejmowi propozycji zmian w ustawie antyaborcyjnej, bo i tak nie zdobędzie się większości, była argumentacją niepoważną. Przecież chodzi o to, by SLD zgodnie z obietnicą złożoną przed objęciem władzy wniósł projekt takiej nowelizacji. Zademonstrowałby wtedy swoją stanowczość w realizowaniu programu wyborczego.

Czyli Pana recepta jest taka, by SLD był po prostu partią lewicową?
– Tak. Ja jestem przeciwny skrajnym pomysłom. Na przykład takim, że należałoby rozwiązać Sojusz. Uważam, że to jest wniosek niepoważny. Ale oczywiście nie mam stuprocentowej pewności, że zmiana na stanowisku przewodniczącego SLD spełni moje oczekiwania. Smak puddingu poznaje się podczas jedzenia.

Dziękuję za rozmowę.

(wpis archiwalny z 2004r.)