Kłopot sędziego Kryżego

kłopoty sędziego

Sędzia Andrzej Kryże, znany z prowadzenia procesu FOZZ, między rozprawami dorabia jako ekspert sejmowej Komisji Nadzwyczajnej ds. Zmian w Kodyfikacjach. Pracuje intensywnie. Jak się dowiadujemy, w minionym roku zainkasował za to ponad 11 tys. zł, a w bieżącym zdążył już zarobić 2,5 tys. zł. Dojście do komisji zawdzięcza sędzia Kryże szczęśliwemu zbiegowi okoliczności – w 2001 r. napisał dla ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego projekt nowelizacji kodeksu karnego.

Dziś ten projekt, przewidujący surowe kary dla przestępców, jest jednym z flagowych okrętów w programie Prawa i Sprawiedliwości. A jego współautor, Andrzej Kryże, trafił jako naturalny ekspert do parlamentarnej komisji, która pracuje nad zmianą prawa karnego. Szkopuł w tym, że sędzia planuje w najbliższych tygodniach doprowadzić do wyroku w sprawie FOZZ. To oznacza, że będzie musiał, oceniając materiał dowodowy, pochylić się m.in. nad wątkiem domniemanego finansowania z nielegalnej kasy pierwszej partii braci Kaczyńskich, czyli Porozumienia Centrum. Nieformalne powiązania z politykami aktualnej partii Kaczyńskich stawiają go więc w co najmniej kłopotliwej sytuacji.
Według Waldemara Gontarskiego, redaktora naczelnego „Gazety Sądowej”, sytuacja jest bardzo dwuznaczna. Gontarski podkreśla, że nawet jeśli sędzia nie wykazał się do tej pory stronniczością, to jego związki z PiS wystarczą, aby w oczach opinii publicznej powstało przeświadczenie o potencjalnym braku jego obiektywizmu.
– Można uznać, że mamy do czynienia z naruszeniem art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czyli szeroko rozumianego prawa do rzetelnego procesu – twierdzi Gontarski. – Gdybym był adwokatem występującym w tym procesie, wniósłbym o wyłączenie sędziego Kryżego – nie ma wątpliwości naczelny „Gazety Sądowej”.

Koneksje Kryżego z obecnymi liderami PiS sięgają czasów, gdy Lech Kaczyński, dziś honorowy prezes partii i prezydent Warszawy, kierował Ministerstwem Sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka.
Kaczyński powołał wówczas zespół, który miał napisać projekt nowelizacji kodeksu karnego z 1997 r., w odczuciu ministra nazbyt liberalnego. Potwierdza to Zbigniew Ziobro – wówczas jeden z zastępców min. Kaczyńskiego, a dziś jeden z głównych polityków PiS. – Kaczyński ustalił kryteria powołania tego zespołu. Jego członkowie wywodzili się spośród ludzi, którzy mają wybitną wiedzę prawniczą i którzy publicznie nie kryli swoich krytycznych poglądów co do obowiązującego kodeksu karnego – tłumaczy nam poseł Ziobro. – Pan Kryże był jednym z czterech sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie, którzy przygotowali krytyczne opracowanie o kodeksie. Trafiło ono do ministerstwa, a ministerstwo zaprosiło te osoby do zespołu. Zespół stworzył projekt nowelizacji kodeksu karnego. Projekt nie trafił jednak do Sejmu. Dopiero w nowej kadencji wpłynął jako projekt obywatelski z podpisami ponad 100 tys. obywateli i równolegle złożyliśmy go jako PiS. To jest ten sam projekt, ale ma dwie rekomendacje.
W 2002 r. Sejm powołał Komisję Nadzwyczajną ds. Zmian w Kodyfikacjach. Znaleźli się w jej składzie m.in. Lech Kaczyński (nie był jeszcze wtedy prezydentem Warszawy) oraz Zbigniew Ziobro, który został wiceprzewodniczącym komisji. Jej członkowie oprócz projektu PiS-owskiego mieli się zajmować projektem przygotowanym przez ekspertów Kancelarii Prezydenta.
Na posiedzeniach komisji nadzwyczajnej Andrzej Kryże występuje jako sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, choć ma

OFICJALNY STATUS EKSPERTA.

Potwierdza to w rozmowie z nami szef komisji Cezary Grabarczyk (PO). Sędzia broni PiS-owskiej idei surowego karania przestępców, często ścinając się z innymi ekspertami. Na posiedzeniu 18 listopada 2004 r. prof. Teodor Szymanowski zarzucił projektowi PiS, iż proponuje unormowania sprzeczne ze standardami prawnymi obowiązującymi w Europie. – Proponowane w projekcie dyrektywy wymiaru kary są zupełnie odwrotne od stosowanych w UE – mówił. – Czy my naprawdę chcemy tak surowo karać ludzi? Nie chcę tu nikogo urazić, ale nie wiem, czy takie surowe karanie nie będzie powrotem do jakichś barbarzyńskich obyczajów – zastanawia się prof. Szymanowski.
Na kolejnym posiedzeniu, 2 grudnia ub.r., Kryże przedstawił ekspertyzę, w której odpowiadał na zarzuty krytyków PiS-owskiego projektu. Ekspertyzie sędziego Kryżego basował poseł Ziobro – ekspertyza posługuje się argumentami natury kryminologicznej w sposób bardzo precyzyjny. – Poseł Ziobro nazbyt łaskawie określił wartość tego dokumentu opracowanego przeze mnie – protestował sędzia skromniś.
Pytany przez „TRYBUNĘ”, jak to się stało, że to akurat sędzia Kryże wspomaga komisję w pracy nad nowelizacją kodeksu karnego, poseł Ziobro przyznaje, iż sędziego premiował fakt jego pracy w zespole Ministerstwa Sprawiedliwości u Lecha Kaczyńskiego.
– Na spotkaniu prezydium komisji ustaliliśmy, że ekspertami będą osoby, które tworzyły obie nowelizacje. Znałem skład obu zespołów. Wymieniłem wszystkie nazwiska twórców projektu zespołu ministerialnego. Uznaliśmy, że z tego grona ekspertem powinien być jeden praktyk i jeden przedstawiciel świata nauki. Jako że praktykiem, który był w Warszawie, na miejscu, był Kryże, to padło na Kryżego – mówi poseł. Po wielu rozmowach ze świadkami tamtego powołania wiemy jednak, że

ROLA POSŁA ZIOBRY

w tym wyborze była znacznie ważniejsza, że to był jego kandydat, po prostu. – Mogłoby być tak, że ja rzeczywiście wskazałem, że najbardziej odpowiedni byliby prof. Władysław Mącior i sędzia Kryże, ale ich powołanie na ekspertów to była wspólna decyzja prezydium – mówi znany z rygoryzmu prawno-proceduralnego poseł Zbigniew Ziobro. Tym razem nie widzi nic niefortunnego, że sędzia orzekający w procesie FOZZ pracuje jednocześnie jako ekspert w komisji zajmującej się PiS-owskim projektem. – On chyba nawet nie chciał prowadzić tego procesu, jemu to narzucono, ale to wskazuje, że doceniono jego kwalifikacje. To jest najtrudniejsza z trudnych spraw. Czyli uznano, że tylko ten sędzia da sobie radę, co z kolei znaczy, że do zespołu przy Ministerstwie Sprawiedliwości trafił właściwy człowiek. – mówi Ziobro.
Inaczej uważa Waldemar Gontarski. – Jest pojęcie bezstronności sędziowskiej w sensie przedmiotowym. Tzn. nawet nie chodzi o to, jak sędzia orzeka w danej sprawie, czy zachowuje się stronniczo, czy nie, tylko o to, że w opinii publicznej może to być tak odebrane. Mamy do czynienia z naruszeniem art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Ta konwencja ma w Polsce, zgodnie z konstytucją RP, jako umowa ratyfikowana rangę ponadustawową, czyli wyższą niż np. kodeks postępowania karnego, regulujący zasady wyznaczania składów sędziowskich.
Bardziej powściągliwy w ocenach jest prof. Marian Filar z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Jak na polskie standardy specjalnej dwuznaczności się nie dopatruję. A jakie to są polskie standardy? Dolne stany średnie. Są oczywiście kraje, w których sprawy udziału sędziów w dodatkowych zajęciach są bardziej restrykcyjnie traktowane. Ma pan sędzia jako twórca tego projektu PiS-owskiego jakiś ogólny punkt widzenia w tych kodyfikacyjnych kwestiach, ale nie widzę powodów do nadmiernego bulwersowania się – mówi Filar. – Jestem natomiast pod wrażeniem intensywności działań sędziego Kryżego w komisji sejmowej. Pozazdrościć warszawiakom, że mają taki dostęp do tej komisji. Ja też czasem doradzam, ale moje apanaże są nieporównywalnie niższe – dodaje.
Sprawą zbulwersowany jest Witold Krasucki, dziennikarz telewizyjny, autor filmu „Dramat w trzech aktach”, w którym pojawia się wątek nielegalnego finansowania Porozumienia Centrum braci Kaczyńskich. – Moim zdaniem to jest niedopuszczalne, jeśli sędzia indentyfikuje się jakkolwiek z jakąkolwiek partią – mówi Krasucki. Podkreśla, iż w sprawie FOZZ

NAJBARDZIEJ NIEPOKOI GO CISZA,

która zapadła po zeznaniach świadków, mówiących otwartym tekstem o kasie partii Kaczyńskich. – Świadek Anatol Lawina powiedział wprost: PC korzystało z pieniędzy FOZZ. Niepokoi mnie brak jakiejkolwiek reakcji ze strony pana Adama Glapińskiego, o którym powiedziano głośno, że przyjmował pieniądze z FOZZ. Dlaczego uśpiona jest sprawa pana Macieja Zalewskiego? On został skazany, ale sama sprawa wyciągania pieniędzy z nielegalnych źródeł ucichła.

Sprawa domniemanego finansowania Porozumienia Centrum, pierwszej partii braci Kaczyńskich, z nielegalnych pieniędzy związanych z FOZZ pojawia się w zeznaniach świadków w procesie Funduszu. Odpryski tej sprawy można odnaleźć też w innych procesach karnych i cywilnych.

  • Politycy Porozumienia Centrum, Maciej Zalewski i Adam Glapiński, wiceprezes partii – jak twierdzą świadkowie zeznający w procesie FOZZ – pośredniczyli w przekazywaniu pieniędzy z Funduszu na rzecz partii Kaczyńskich na początku lat 90. Opowiedzieli o tym również w 2001 r. w książce „Po drugiej stronie lustracji” Janusz Iwanowski Pineiro, biznesmen związany z PC i jego wspólnik Jerzy Klemba, były oficer wywiadu wojskowego PRL. Na podstawie wspomnień Pineiry i Klemby TVP nakręciła film „Dramat w trzech aktach”. Kaczyńscy pozwali autora książki Jakuba Kopcia i TVP do sądu. Proces zakończył się ugodą po przejęciu władzy na Woronicza przez prawicę.
  • „O przekazywaniu pieniędzy pod stołem Glapińskiemu i w jednym przypadku samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu” mówił w swoich zeznaniach w procesie FOZZ Pineiro. Jego informacje potwierdził Klemba. Ujawnili, że w 1991 r., za wiedzą Jarosława Kaczyńskiego, Pineiro przekazał Glapińskiemu 400 tys. dolarów. Zaś Klemba dał 200 tys. dol. Zalewskiemu. Pieniądze pochodziły pośrednio z FOZZ. – Jarosław Kaczyński wiedział o pieniądzach przekazywanych Glapińskiemu, było to z nim uzgodnione – potwierdził Pineiro przed sądem. – Pieniądze przekazywałem w kopercie, czasem w walizce, w gabinecie Adama Glapińskiego – wyjaśniał.
  • O finansowaniu PC z „czarnej kasy” central Handlu Zagranicznego, z której pochodziły w dużej części pieniądze FOZZ, mówił pod przysięgą Grzegorz Żemek, były dyrektor generalny FOZZ i główny oskarżony w procesie Funduszu. Zeznawał w procesie cywilnym wytoczonym przez braci Kaczyńskich TVP. Żemek wyjaśnił, że pieniądze dla PC nie pochodziły bezpośrednio ze środków FOZZ tylko ze współpracujących z Funduszem central, m.in. Impexmetalu. Powiedział, że na prośbę Glapińskiego pośredniczył w załatwianiu kasy dla Kaczyńskich.
  • Trzecią osobą, która poinformowała sąd o finansowaniu PC przez FOZZ był Anatol Lawina, były szef zespołu analiz systemowych w NIK, nadzorujący kontrolę w Funduszu. Przed sądem stwierdził, że ma „nieoficjalną wiedzę w tej sprawie”. Zeznał, że pieniądze z FOZZ mogły być przekazywane do PC przez Adama Glapińskiego, a pośrednikiem mógłby być Pineiro. Według Lawiny, Maciej Zalewski organizował inne źródła finansowania partii i stąd wzięły się jego związki ze spółką Telegraf, która powstawała w ten sposób, że różne podmioty dostawały propozycje kupienia akcji tej spółki. Według niego były to propozycje nie do odrzucenia.
  • Innym wątkiem w sprawie finansowania PC jest przypadek spółki Telegraf. Sprawa nie została do końca wyjaśniona. Fenomenem firmy, założonej w 1990 r. z inicjatywy Zalewskiego i Jarosława Kaczyńskiego, w której Lech Kaczyński był członkiem rady nadzorczej, jest to, że w ciągu niespełna pół roku niewielki kapitał wyjściowy wzrósł ponad 80 razy – do 21 mld 160 mln starych zł, czyli ponad 2 mln dolarów. Ogromne pieniądze trafiły do spółki z firm państwowych lub związanych ze Skarbem Państwa. 11 mld starych zł przekazał Bank Przemysłowo-Handlowy w Krakowie, Centrala Handlu Zagranicznego Budimex, w której państwo miało 51 proc. udziałów – blisko 10 mld starych zł. Nie wyjaśniono, dlaczego doszło do zaangażowania pieniędzy państwowego banku w udziały drobnej spółki.
  • Maciej Zalewski, były poseł PC i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP – w czasach, kiedy Lech Kaczyński był u Wałęsy szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego – został skazany w styczniu 2003 r. na 3,5 roku więzienia i 10 tys. zł grzywny za wyłudzenie 5,7 mln zł od szefów Art-B na rzecz spółki Telegraf. Zalewski odpowiadał w PC za sprawy finansowe. Na wiosnę 1991 r. bracia ściągnęli go do Kancelarii Prezydenta na stanowisko sekretarza Komitetu Obrony Kraju. Zalewski zajmował się również organizacją Fundacji Prasowej „Solidarności”, przedsięwzięcia finansowego związanego z PC. W radzie nadzorczej Fundacji zasiadał Jarosław Kaczyński. (opr. PO)

Jakub Rzekanowski (wpis archiwalny z 2005r.) f:Daniel_B_photos / pixabay